Jacek, w L’Arche Wrocław od 2003 roku
Jacek lubi:
- słuchać muzyki i śpiewać,
- żartować,
- zupę pomidorową,
- koty.
Jacek nie lubi
- hałasu i krzyku,
- popędzania,
- waty.
Jacek mieszkał z mamą około 30 lat. W 2003 roku, gdy mama nie mogła się już nim opiekować, zamieszkał w Arce. Najpierw oswajał się z domem przez popołudniowe wizyty. Nic wtedy nie mówił, ale kiedy zaczął przychodzić Mariusz z gitarą, okazało się, że Jacek zna wszystkie piosenki. Jedno z pierwszych zdań Jacka, okazało się ważne dla całej młodej wspólnoty i zostało uwiecznione na plakacie procesu Misji i Tożsamości: „Przychodzi anioł ze strzykawką i leczy”. Dziś z całym przekonaniem Jacek potrafi wyrazić swoje zdanie oraz zaprotestować, gdy coś mu nie odpowiada.
Nie ma wątpliwości, że Arka jest jego domem, mimo, że jest bardzo związany ze swoją siostrą. Ma tu przyjaciół, z którymi lubi przebywać. Dba o dom i lubi porządeczek, chętnie bierze udział w sobotnim sprzątaniu. Ma także swoje specjalizacje w kuchni: obsługę zmywarki i krojenie warzyw. Robi to w swoim spokojnym tempie, nie lubi być poprawiany czy pospieszany.
Praca w kuchni daje dodatkową korzyść – często pracujemy przy muzyce. A jeśli chodzi o muzykę, Jacek ma swoje określone upodobania. Preferuje klasykę rocka z lat 60-tych czy 70-tych. Lubi też tańczyć i śpiewać, zna całe teksty swoich faworytów. Lubi też naleśniki, zupę pomidorową i koty. Koty…, głaskać oczywiście.
Wiele osób zauważa, że Jacek ma szczególny dar. W wyjątkowy sposób potrafi wyczuć czyjś smutek i zareagować z empatią. Przytula wówczas taką osobę i mówi często: “Lubię cię”. Ma ogromne poczucie humoru i potrafi rozładować złą atmosferę żartami i “popoczepianiem” oraz wprawić innych w dobry humor, wygłupiając się albo naśladując zwierzęta.
Grzegorz
Kiedy poznaliśmy go, Jacek mówił o sobie w trzeciej osobie: „Jacka boli głowa”, „Jacek tu lepiej zostanie”, „Jacek tego nie zje”. Gdy po raz pierwszy usłyszałam „Lubię Cię, Agnieszkot”, o mało nie spadam z krzesła. To bardzo ważne zdanie było dla mnie początkiem dostrzeżenia prawdziwego Jacka, który mówi ‘z głębi siebie’, a nie z pozycji biernego obserwatora świata, tego co się wkoło niego lub wobec niego, dzieje.
Prawdziwego Jacka już odtąd łatwiej mi było „przyuważyć” w codziennym życiu. Najmocniej jednak pamiętam to, jak w ramach przygotowań do swojego Chrztu i pierwszej Komunii Świętej, przeżywał odgrywane scenki z Biblii. Najbardziej utkwił mi w pamięci obraz, gdy jako Mojżesz stał przed wzburzonym Morzem Czerwonym i nie mógł wydobyć z siebie słów: „Rozstąp się!”. Kilkakrotnie podchodził i wycofywał się, mówiąc: „Jacek się boi” „Jacek się boi”, aż w końcu krzyknął: ”Boję się!”. Zaraz po tym okrzyku, już bez wahania zaryzykował i rozkazał dwóm czerwonym kawałkom płótna, by się rozdzieliły i pozwoliły mu rozpocząć drogę ku pełnej wolności.
Scena z Jackiem – Mojżeszem utkwiła mi tak mocno w pamięci, że gdy urodziła się nasza córka Sara i wraz z Dominikiem zastanawialiśmy się, kogo poprosić, by został jej ojcem chrzestnym, pomyśleliśmy właśnie o Jacku. Chcemy, by się od swojego ojca chrzestnego uczyła przede wszystkim autentyczności w przełamywaniu siebie w drodze do pełnej wolności. W tym Jacek nie miał żadnej konkurencji. Życzę Sarze takiej odwagi i skuteczności w osiąganiu tego celu. Cieszę się, że Jacek zgodził się na przyjęcie odpowiedzialności ojca chrzestnego, by ją swoim przykładem życia uczyć takiej determinacji. Dziękuję Ci Jacku. Też Cię lubię!
Agnieszka
***
Spotkałam dziś szczęśliwego człowieka
Ma zespół Downa
Lekką nadwagę
Koszulkę z napisem “Scorpions”
Kiedyś nie mówił
Ludziom nie przychodziło do głowy
Że mógłby mieć coś do powiedzenia
Kiedy znalazł przyjaciół
Powiedział:
“Przychodzi anioł ze strzykawką
Wbija ją w serce
I leczy”
Zuzanna Stelmaszek
Cud wzajemności
Jacek ma w sobie wiele spokoju i ciepła. Słynie z oczekiwanych przez nas wyznań: „Lubię Cię!”. Kiedy szczególnie doskwiera komuś zwątpienie, można nawet usłyszeć: „Bardzo cię lubię”. Rozeznanie duchowe co do stanu duszy „penitenta” jest bezbłędne. Afirmacja przychodzi z mocą z tym prostym i pewnym komunikatem. Jacek jest w rozdawaniu tych afirmacji bardzo hojny, ale i suwerenny. Słowu towarzyszy najczęściej znak: serdeczne przygarnięcie! On sprawia to, co oznacza. W ramionach Jacka czujemy się przygarnięci przez świat, życie, Boga.
Pewnego dnia, kiedy pojawiłam się w kuchni „Tęczy”, Jacek był sam i kręcił się koło stołu. Spodziewałam się, czemu nie, jakiegoś serdecznego przytulenia. Tymczasem zostałam zaskoczona pytaniem: „Edwa, lubisz mnie?” To było coś zupełnie nowego ze strony Jacka, jakiś kosmiczna zmiana kierunku. Do tej pory Jacek dawał potwierdzenie, a teraz o nie poprosił. Cud wzajemności! To było bardzo piękne. Oczywiście, i przytulenia nie zabrakło.
Ewa