Aneta, w L'Arche Wrocław od 2002 roku
Aneta lubi:
Aneta nie lubi:
Najciekawsze podróże: do siostry do Francji w 2006r. i do Indii na spotkanie Federacji L’Arche 2008r.
Największe osiągnięcie: II miejsce w pływaniu na olimpiadzie osób niepełnosprawnych w Maroko w 2000r.
Agnieszka:
ANETA
Anetę bardzo cieszy gotowanie, a zwłaszcza wymyślanie nowych przepisów i obiadu z tego, co akurat znajdzie w lodówce i w kuchennej szafce. Nie przekonuje ją, że pewne składniki do siebie nie pasują – musi sama to przetestować.
Podobnie w życiu – Aneta po prostu nie wierzy w gotowe scenariusze! Nie uznaje instrukcji. Czasem ignorowanie utartych szlaków i sprawdzonych sposobów działania prowadzi ją na manowce, ale jej ogromna potrzeba wolności nie pozwala jej działać inaczej.
Kiedyś miała żółwia. Pewnego dnia wyprowadziła go na spacer i wróciła już bez niego. „To był moment jak straciłam go z oczu” – powiedziała i ja jej naprawdę wierzę. Jeśli ten żółw miał choć odrobinę potrzeby wolności, jaką nosi w sobie Aneta, to tak dokładnie musiało być. Różnica jest taka, że żółw już nie wrócił, a Aneta wraca tam, gdzie doświadcza dobroci i miłości. Na szczęście ona wie i czuje, że potrzebuje innych, by być szczęśliwą. Wie, że nie potrafi być sama, choć jest niesamowicie zaradna i w wielu obszarach nie potrzebuje wsparcia ani bezpośredniej pomocy. Po prostu potrzebuje obecności drugiego człowieka i tę obecność rozdaje swoim znajomym, często ich odwiedzając i pomagając, jak tylko może.
Jej pomoc jest realna, bo lubi i umie się innymi opiekować. Toczy długie rozmowy z tymi, którzy lubią być zagadywani, obdarowuje kwiatami tych, co uwielbiają je dostawać, gotuje dla tych, którzy tego robić nie lubią i kupuje prezenty tym, których nie stać na rozrzutność. Czasem daje się naciągnąć komuś, kto wykorzystuje jej dobroć, ale jakoś zawsze potrafi się po tych trudnych doświadczeniach podnieść, choć wydaje się, że ma wszelkie prawa, by na dobre stracić wiarę w ludzi.
Dlaczego taka jej postawa miałaby mnie dziwić? Przecież kto jak kto, ale Aneta konsekwentnie nie uznaje szablonowego podejścia do życia i wyzwań, jakie ono jej stawia. Żyje pełną piersią, kocha i jest kochana! Czego więcej trzeba?
Ewa:
ANETA – PEŁNIA LATA
1
Odwiedziła mnie dziś znów z kwiatami. Tym, jak i poprzednim razem wcale nie zerwanymi z klombu, choć i tak bywało. Dwa gigantyczne mieczyki biały i czerwony – jak sztandary pełni lata, jak moc prostoty przyjaźni Anety. A przecież to jej urodziny są za dwa dni. Dawanie to pokarm Anety. Lubi sprawiać radość znajomym i dba o relacje z nimi: telefonuje, odwiedza, wysyła sms-y z licznymi emotikonami. I tym razem, to ona pierwsza zadzwoniła i zaproponowała spotkanie, a wczoraj potwierdziła, że przyjdzie po pracy.
2
To kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boi. Jako jedna z pierwszych we Wrocławiu uczestniczyła w projekcie treningu pracy. W przyuczeniu się do obowiązków pomagała jej trenerka ze Stowarzyszenia „Ostoja”. Wytrwała 15 lat na stanowisku pomocy gospodarczej w pensjonacie dla osób starszych, choć to zajęcie nie bardzo fascynujące. Sprzątanie korytarzy, schodów – to ciężka praca, czasami sprzątanie mieszkań, albo pielęgnowanie klombów. To jednak stała umowa o pracę i Aneta ją ceni. Kiedyś myślała o zmianie i sama wstąpiła do fryzjera i zapytała o pracę. Próbowała, ale wymagania były zbyt precyzyjne, a zatrudnienie niepewne. Zagląda od czasu do czasu do znajomego zakładu już jako klientka.
3
Najciekawsze zajęcie dla Anety to praca w kuchni charytatywnej franciszkanów. Jej atutem jest dobra atmosfera i współpraca w zespole: „Jest fajna ekipa, robimy to razem, jest wesoło, obchodzimy urodziny!” – opowiada. Pracy jest sporo: przygotowanie warzyw na zupę, sprzątanie, wydawanie obiadów, czasem przygotowanie cateringu na wesela, komunie albo chrzciny w weekendy. Aneta czuje się lubiana i ceniona. Obchodziła już 10 rocznicę tego wolontariatu. Oprócz zaangażowania w kuchni odwiedza raz w tygodniu panią Marysię. Pomaga w sprzątaniu, robi drobne zakupy, oglądają razem telewizję, rozmawiają. To również kilka ładnych lat wiernej pomocy.
4
Aneta wraz z Kasią jako pierwsze przyjechały do Arki we Wrocławiu z ośrodka w Dobroszycach. „To był szósty grudnia 2002 roku, taki prezent mikołajkowy” – wspomina. Chodziła tam do szkoły przyspasabiającej do pracy i mieszkały w kilkuosobowych pokojach. Czasami pomagała w opiece nad innymi. Jak potoczyłoby się jej życie, gdyby tam została? „Poszłabym do zwykłego DPS-u. Nie byłabym sobą. Chodziłabym jak powsinoga” – mówi. Razem z pierwszymi asystentami była u początków wspólnoty i tworzyła jej historię przy małym okrągłym stole w kuchni.
5
Mieszkała najpierw w pierwszym, klasycznym domu L’Arche, nazwanym potem Tęczą wraz z 6 innymi osobami z niepełnosprawnością intelektualną i 5 asystentami. Zasłynęła z oryginalnych zup, np. kaszowej. Po 10 latach powstała możliwość, aby przeniosła się do nowopowstałych we wspólnocie mieszkań chronionych, nazwanych „Przystanią nadziei”, gdzie jest większa swoboda i gdzie miała swoje studio z kuchnią i łazienką. Odwiedza stale swój pierwszy dom i gotuje od czasu do czasu dla wszystkich obiad. We wspólnocie lubi świętowania, ceni sobie swobodę i to że może być coraz bardziej samodzielna.
Próbowała mieszkać sama na poddaszu i w wynajmowanym pokoju w zaprzyjaźnionym domu koło wspólnoty. Dawałam radę – mówi – ale było trochę pusto samej, nie było z kim pogadać”. Teraz marzy jednak znów o własnym mieszkaniu socjalnym. Chciałaby je ładnie urządzić i przyjmować gości. Wie, że będzie potrzebowała pomocy w zarządzaniu finansami, ale gotować już umie i uprać, i posprzątać również. I potrafi, co najważniejsze, zdobywać życzliwość ludzi wokół
6
Aneta jest bardzo autentyczna w swoim przeżywaniu wiary. Prosto i spontanicznie potrafi wyrazić wdzięczność i poczucie obdarowania. Nie chowa urazy w sercu i nie potrafi się gniewać. Pamięta w modlitwie o wielu osobach ze wspólnoty i spoza niej, o byłych asystentach, tych, którzy mają się źle, o gościach, o rodzinach, dzieciach. Ma gotowość służenia innym. Kiedy młodsza od niej o około 15 lat Emilka zamieszkała we wspólnocie, po pewnym czasie podjęła decyzję o przyjęciu chrztu i wybrała Anetę na swoją matkę chrzestną. Wdzięczność Anety za życie, radość z życia, mimo bardzo trudnych doświadczeń, pokora w znoszeniu swoich ograniczeń i patrzenie z nadzieją ku przyszłości to dla mnie świadectwo jej wiary, zaufania Bogu. Serdeczne relacje Anety z wieloma ludźmi, o których pamięta, modli się i odwiedza to przykład życia dla innych i z innymi. Jestem Anecie osobiście zobowiązana za jej troskę o mnie, kiedy wyjechałam do L’Arche w Anglii po zakończeniu kadencji dyrektora wspólnoty. Bardzo wtedy tęskniłam za ludźmi z Wrocławia. Aneta codziennie lub co drugi dzień przez ponad dwa lata wysyłała do mnie sms-y z pozdrowieniami i dobrymi życzeniami.
7
Największa radością Anety jest bliski związek z Robertem. Poznali się poprzez Facebook dwa lata temu. Znają już swoje wady i zalety. Aneta martwi się, że Robert dużo pali i jest nerwowy, ale zauważa też, że się zmienia. „Mam dla niego dobre serce – mówi Aneta – bo jest jaki jest – dla mnie. Jest uczciwy, pamięta o mnie. Jest zabawny, ma poczucie humoru, umie pocieszyć. Szanujemy się. Rozmawiamy sobie o planach”. Spotykają się w mieście, albo u Roberta (znalazł miejsce w mieszkaniach prowadzonych przez inną fundację). Czasem odwiedzają babcię Roberta, która go wychowywała i teraz mieszka w DPS. Robert odwiedza Anetę w „Przystani Nadziei”. Brał też udział w niektórych spotkaniach i uroczystościach wspólnoty, np. na Sylwestra. Mieszkańcy „Przystani” wyrazili na to zgodę (teraz to niemożliwe z powodu epidemii). Kiedy Aneta miała dyżur, Robert pomagał jej w gotowaniu wspólnego obiadu: obierał ziemniaki, warzywa. Nauczył się gotować kaszę i zupę pomidorową – potwierdza „szefowa kuchni”. Siadał ze wszystkimi do stołu. Kiedy umarł tato Anety i nikt z asystentów nie mógł pojechać, on towarzyszył jej na pogrzebie, żeby ją wesprzeć. „Chciałabym sobie ułożyć swoje życie – marzy Aneta – wyjść za mąż, ale to jeszcze nie jest możliwe”. Najnowszą wiadomością są ich zaręczyny, które odbyły się w wigilię Anety urodzin.
8
Aneta jako jedyna z rodzeństwa troszczyła się o rodziców, mimo, że musiała się wychowywać w domu dziecka. Ma teraz tylko mamę i siostry. Przez wiele lat odwiedzała rodziców z asystentami, bo na wioskę z powodu braku autobusów trzeba jechać samochodem. Przywoziła jedzenie, środki czystości, bo była bieda. Starsza siostra Anety ma swoją rodzinę i czasami Aneta ją odwiedza. Zawsze pamięta o prezentach dla dzieci. Druga siostra została adoptowana przez francuską rodzinę. Była jeszcze jedna, którą nazywa Marysią, ale nie zna jej losów. Jakie to było zaskoczenie, gdy pewnego wiosennego dnia do drzwi Arki we Wrocławiu zapukali adopcyjni rodzice młodszej siostry Christine! Na ich zaproszenie pojechałyśmy z Anetą do Francji i spędziłyśmy bardzo miłe dwa tygodnie razem z całą rodziną. Szkoda, że siostry nie mogły sobie pogadać, bo Christine mówi tylko po francusku, chociaż twarz i ręce wiele wyrażały, a i była pomoc tłumacza. Christine miała wspaniałych opiekunów, ona sama w końcu wyprowadziła się z partnerem i dzieckiem. Aneta straciła z nią wtedy kontakt. Kiedy zmarła na raka pani Anne, mimo listów wysyłanych do jej męża, kontakt całkowicie się urwał. „Szkoda, że nie mogę zobaczyć już siostry i nie wiem co u niej słychać” – wyznaje Aneta.
9
Mimo trudnych życiowych doświadczeń, Aneta jest pełna wdzięczności i zadowolenia: „Jestem szczęśliwa, zdrowa i układa mi się w życiu – mówi – moje plany się spełniają”. Aneta zna swoje mocne strony: „Jestem otwarta dla ludzi, uczynna. Umiem przyjmować ludzi takich, jakimi są. Zachęcać asystentów”. Trudno się dziwić, że ma bogatą sieć znajomych, których serca zyskała otwartością i serdecznością. Dla wielu asystentów była pomocą i nauczycielką życia razem, czasami wyzwaniem ze względu na mocny, wyrazisty charakter i dążenie do realizacji własnych planów. Zawsze jednak można było na nią liczyć, gdy podejmowała się obowiązków na rzecz domu. Miała także autorytet wśród innych domowników, ale mimo większej sprawności, nigdy nie wynosiła się nad innych. Czasami kiedy nie pomagało motywowanie asystentów, wysyłano Anetę, by przekonać opornych do wspólnych działań. Nierzadko skutecznie!
To niebywałe, jak w wielu środowiskach jest znana i lubiana: w pracy, w kuchni charytatywnej, w parafii karłowickiej, w Stowarzyszeniu „Ostoja”, w MOPS. Utrzymuje także kontakt z byłymi asystentami. Nastawia ludzi do siebie pozytywnie, poprzez przekazywanie pozdrowień, choć przypuszczam raczej, że jest to jej własna inicjatywa. Potrafiła stworzyć sieć relacji i kiedy spotkają się osoby znające ją, odnajdują także między sobą coś wspólnego. Być znajomym Anety to ogólnodostępny przywilej. Jeśli zamieszka samodzielnie, można być pewnym, że jej sąsiedzi doświadczą jej zainteresowania i życzliwości.