Kiedy dojdą we mnie do głosu dwie silne pasje: misyjna i podróżowania, to zazwyczaj wychodzi z tego pomysł na ciekawą wyprawę. I tak, dzięki inicjatywie świeckiej misjonarki Stowarzyszenia Misji Afrykańskich, razem z pięcioma wolontariuszkami z Łodzi wyruszyłam na początku grudnia do Egiptu. Zostałyśmy zaproszone, by poprowadzić warsztaty dla uczestników i kadry „Klubu Szczęścia”, który działa przy w Parafii Św. Marka w Kairze, a gdzie posługują księża Stowarzyszenia Misji Afrykańskich. Jest to niewielki ośrodek dzienny dla około 25 osób z niepełnosprawnością intelektualną w różnym wieku.
Celem warsztatów było urozmaicenie zajęć dziennych poprzez taniec i wykorzystanie chusty Stowarzyszenia Klanza do gier i zabaw edukacyjnych oraz przedstawienie nauczycielom elementów komunikacji wspomagającej. Ważnym elementem metodycznym był nasz udział w zajęciach razem uczestnikami z niepełnosprawnością, które prowadzili terapeuci. Osoby z niepełnosprawnością pomogły nam łatwiej oswoić inność: język, kulturę, kolor skóry i nawiązać kontakt ze wszystkimi. Dla terapeutów i nauczycieli nasza propozycja była trochę dziwna, ale z biegiem czasu zrozumieli, że zależało nam na tym, by wprowadzić zmianę optyki: nie tylko prowadzić zajęcia dla uczestników, ale budować je na fundamencie współpracy, czyli bardziej być z nimi i robić coś wspólnie z nimi. Udało się!
W pamięci pozostaje przede wszystkim wzajemna otwartość, która dała możliwość owocnej współpracy i wymiany doświadczeń z nauczycielami i terapeutami. Wzmocniłyśmy przekonanie, że śmiech i zabawa są niesamowitym spoidłem, łączącym wszystkich, dającym odprężenie i poczucie wspólnego świętowania. Jest to jeden z języków miłości, którym porozumiewamy się wszyscy. Bariera znika, kiedy komunikujemy się poprzez spojrzenie i dotyk; kiedy świadomie dajemy swoją uważną obecność.
Trudno przekazać bogactwo wrażeń z tej podróży: radość pomieszana z ciekawością i poczuciem niezrozumiałości innego świata.
Słowa z trudem opisują zapach kadzidła zmieszanego z zapachem kawy, palonej sziszy i wdzierającego się w nozdrza piasku; dźwięki zatłoczonej ulicy, budzącego się miasta, regionalnych utworów muzycznych czy też modlitw płynących z głośników minaretów lub zza murów koptyjskich kościołów…
Gdy dowiedziałam się, że polecę do Egiptu, to od razu spojrzałam, czy jest tam L’Arche. Wspólnoty są w trzech miastach: w Kairze, Aleksandrii i Minie. Udało nam się odwiedzić warsztaty L’Arche, które się mieszczą w dzielnicy Kairu – Ramzes, jak się okazało, niedaleko dzielnicy Shubry, w której mieszkałyśmy. Warsztaty znajdują się w dosyć wysokiej zniszczonej kamienicy. Z zewnątrz nic nie wskazywało, że coś się tam dzieje, ale, jak weszliśmy do ogromnego wnętrza, poczułam się od razu jak u siebie w domu.
Centralnym miejscem był duży salon, miejsce spotkań i dzielenia się, gdzie wszyscy siedzieli w kręgu. Spotkało nas, oczywiście, pełne radości powitanie! Mieliśmy czas, by się sobie nawzajem przedstawić i opowiedzieć kilka słów o swoich wspólnotach. Później oprowadzono nas po wszystkich pracowniach i na końcu zrobiłyśmy jeszcze małe zakupy.
Powoli gdy czas naszego pobytu zbliżał się ku końcowi, to w głowie zaczęły pojawiać się myśli o kolejnej podróży do Egiptu na trochę dłużej, by odwiedzić więcej miejsc, poznać lepiej tę kulturę, doświadczać tego „czegoś”, co trudno wyrazić słowami i za czym tęsknię. I oczywiście, skoro już się trochę znamy, zrobić wspólnie coś fajnego.
Cieszę się, że mogłam podzielić się na innym kontynencie moim doświadczeniem zdobytym w L’Arche. Mogłam osobiście tego doświadczyć, że L’Arche jest wspólnotą międzynarodową i wielokulturową. Jest to okazja do podróżowania, ale i do rozwoju, zaproszenie do odkrywania siebie, drugiego człowieka i nowych miejsc. Czuję się wdzięczna za tę możliwość i zapraszam do zasmakowania klimatu L’Arche w Egipcie poprzez linki:
Ania Jaroszewska