Dzięki realizacji projektu Dolny Śląsk rowerowo i pieszo z Województwa Dolnośląskiego W te wakacje było u nas w Fundacji L’Arche dużo bardziej wycieczkowo.
W dwóch rowerowych wyprawach brał udział Artur, który korzystał z przyczepki dla osób z niepełnosprawnością. Pierwsza wycieczka była prawdziwym rollercoasterem emocji, bo używana przyczepka postanowiła zrobić sobie dwa przystanki na awarię z Arturem
w środku! Były to sytuacje jak z filmu akcji, a my jako asystenci mieliśmy sporo wątpliwości, czy nasza rowerowa przygoda ma szansę
na sukces. Ale wiecie co? Mimo morza stresu i szalonych zmian planów, postanowiliśmy, że warto było spróbować! Artur nawet w trudnych momentach, trzymał się pozytywnie i nigdy się nie poddawał. Jego entuzjazm zaskakiwał nas na każdym kroku i dodawał siły.
Na drugiej wycieczce przyczepka nie zawiozła, pozwoliła nam zwiedzić Stronie Śląskie i okolice bezbłędnie. Zawiodła nas komunikacja zbiorowa i bariery jakie stawiają ludzie, bo bariery architektoniczne to zwykle najmniejszy problem.
W podróżach z osobami z niepełnosprawnością spotykają nas często skrajne sytuacje. Od morza empatii do postawy skrajnego chamstwa. I niestety nie da się tego inaczej ująć. Bohaterem przykładów obu tych skrajności jest Artur.
Zaczniemy od tego co miłe.
Spaliśmy w Stroniu Śląskim w ośrodku Menos, być może nieidealnym jeśli chodzi o przystosowanie dla osób z niepełnosprawnością,
ale za to z kadrą o ogromnym sercu. Obecnie po powodzi ośrodek przestał istnieć, mamy nadzieję, że ich działalność nie pójdzie na marne, bo to naprawdę wspaniali ludzie
Pierwszego wieczoru zapytałam o możliwość wcześniejszego przygotowania kolacji dla Artura. To zwykle dość specyficzna kanapka, którą na końcu trzeba zblendować. Szybko przygotowałam czego potrzebuje, a panie z kuchni przyglądały mi się z zaciekawieniem
i kazały opisywać dlaczego właśnie tak robię. Często spotykamy się z obrzydzeniem i niezrozumieniem w takich sytuacjach i gdzieś
w koncie przygotowujemy coś co Artur może zjeść. Bez problemu wszystko zrobiłam z pomocą kochanych pań kucharek , a następnego dnia kiedy chciałam powtórzyć kanapkę na śniadanie, pani z kuchni zdziwiona podaje mi gotową i szczegółowo opisuje jak ją zrobiła. Koleżanki z wieczornej zmiany jej przekazały. To nie koniec panie poczekały z kolacją na naszych chłopaków rowerzystów, którzy chcieli zjechać więcej ścieżek niż reszta. Niby zwyczajna wyrozumiałość, ale nie dla nas, to było naprawdę wyjątkowe.
Powrót ze Stronia zaczął się komunikacją zastępczą PKP, czyli busem. Wcisnęliśmy się, a na kolejnym przystanku dosiadła się jeszcze grupa emerytów z Zielonej Góry. Zabawna ekipa. Byli zdeterminowani, żeby zobaczyć kolejna wioskę na dolnym Śląsku. Mieli pewien problem z kupieniem biletów. Jedna starsza pani blondynka dopchała się do konduktora i krzyknęła „kto niepełnosprawny ręka do góry”. Zgłosili się prawie wszyscy pasażerowie, bo druga połowa tego ścisku to głównie byliśmy my. Wychodząc pani emerytka powiedziała do konduktora, że było fajnie i na szczęście jedzie jeszcze druga tak samo fajna ekipa jak oni, wiec jakoś się dotoczy do Kłodzka. Konduktor zgodził się z uśmiechem.
W Kłodzku spędziliśmy dobry czas. Zwarci i gotowi czekamy na stacji Kłodzko miasto na przyjazd naszego pociągu ICC, kiedy nagle słyszymy z głośników o komunikacji zastępczej na kolejna stacje z powodu jakiejś awarii. No dobra, damy radę. Przepraszam już Artura,
że tak musi być przerzucany w autobusach, on się śmieje i mówi, ze w sumie mu się podoba i mam się nie przejmować.
Podjeżdżają w końcu dwa autobusy, wyładowane po brzegi pasażerami, a przecież ICC ma rezerwacje miejsc i wiedzę o ilości pasażerów. No dobra, wejdzie tylko cześć ekipy, bo potrzebujemy miejsc siedzących, nie każdy potrafi stać w autobusie prawie na jednej nodze. Pan kierowca godzi się na powrót po nas. Czekamy. Przyjeżdża, szybko składamy wózek, Artur chopla na siedzenie do autobusu. Jedziemy
na stacje do naszego pociągu. Wtedy pani konduktor, która cały czas była miła zaczyna mieć wątpliwości i nerwowe telefony. Mówi,
że będzie problem, żeby Artur wsiadł, peron nie jest dostosowany prowadzą do niego wysokie schody. Zaprzeczam problemowi. Pokazuję Artura na siedzeniu autobusu i mówię, że dokładnie tak samo wskoczymy do pociągu. Konduktorka jest coraz bardziej zdenerwowana.
Zajeżdżany na stacje. Szybko składam wózek daje jednemu asystentowi, żeby przeniósł kładką górną. Drugi asystent w tym czasie na rękach niesie Artura po wysokich schodach. Ja idę ze spanikowaną inną osoba z niepełnosprawnością. Konduktorka koło mnie cały czas powtarza, że będzie problem. Nie chce jej słuchać, znam nasze prawa. Nie zgłosiliśmy przejazdu Artura, bo akurat ten pociąg nie miał takiej możliwości, ale to nie znaczy, że nie możemy do niego wsiadać.
Na peronie na chwile dajemy Artura na wózek, żeby znaleźć swój wagon. Gdzie już w przedziałach czeka na nas reszta wycieczki i paręnaście zestresowanych osób z niepełnosprawnością. U nich każda zmiana i niepewność jest trudna. Wtedy dzieje się najgorsze konduktor krzycząc na mnie odmawia prawa wsiadania do pociągu Arturowi. Pokazuje na niego palcem i obwinia mnie za spóźnienie.
Nie słucha moich argumentów, ma swoją racje i mówi dobitnie, że „ON NIE WSIADA”.
Nie wsiadł. Artur został w towarzystwie asystenta na peronie, żeby poczekać na kolejny pociąg już nie ICC.
Przyjął to z pogodą, a może z obojętnością?
A my pojechaliśmy do Wrocławia gasząc przy tym wszystkie nerwy i zmęczenie. Z wielkim dudniącym pytaniem w głowie „ILE JESZCZE TAKICH HISTORII DOŚWIADCZĄ OSOBY Z NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIĄ?” i jak pokonać bariery w głowie, które sami sobie nawzajem tworzymy? Nie zdarzy się to dzięki budowie kolejnych nie zawsze działających wind, dźwigów i podjazdów.
Zmiana musi się dokonać na poziomie serca.
Wycieczki zorganizowaliśmy dzięki realizacji projektu „Dolny Śląsk rowerowo i pieszo”. Zadanie publiczne było współfinansowane ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych otrzymanych od Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego w kwocie 94 930,00 zł. Projekt nawiązuje do kampanii promocyjnej Dolnego Śląska jako regionu przyjaznego osobom niepełnosprawnym pn. „Nie ma barier. Dolny Śląsk”.