W weekend 22-24 marca mieliśmy – kilkoro asystentów z L’Arche z Wrocławia i Gdyni – wspaniałą okazję uczestniczyć w sesji organizowanej przez Wspólnotę Duży Dom we Wrocławiu, inspirowaną duchowością błogosławionego Karola de Foucauld.
Prowadziła ją mała siostra Jezusa, Kathy (siostry nie używają nazwisk) z Wielkiej Brytanii, a jej tematem była Duchowość spotkania w świetle tajemnicy Nawiedzenia. Siostra jest narodowości kanadyjskiej, podobnie jak nasz założyciel, Jean Vanier, którego osobiście zna, ale mówiła po polsku, ponieważ mieszkała swego czasu przez 12 lat domu Małych Sióstr w Polsce. Na sesję zjechali się krewni i przyjaciele dużej rodziny karolowej: Małe Siostry i Mali Bracia Jezusa, członkowie Bractwa Karola de Foucauld, członkowie instytutu świeckiego, Mali Bracia Ewangelii, Wspólnoty Kapłańskie Jezus Caritas i my arkowicze oraz sporo osób świeckich i zakonnych, których przyciąga promieniowanie charyzmatu małego brata. Niektórzy byli tu po raz pierwszy a inni kolejny.
Wspólnota Duży Dom powstała w 1992 roku i należą do niej rodziny, które zamieszkują 12 mieszkań budynku przy ul. Jutrosińskiej, 100 metrów od domu Arki we Wrocławiu. Jest to dziś Świeckie Stowarzyszenie Warto przypomnieć, że pierwsze spotkania grupy inicjatywnej wspólnoty L’Arche we Wrocławiu miały miejsce w gościnnej kaplicy wspólnoty i domach jej mieszkańców. Mamy więc za sobą kawałek wspólnej drogi, a Wspólnota Dużego Domu towarzyszy nam nadal w sąsiedzkiej codzienności i w świętowaniu.
Jakie są odkrycia Karola de Foucauld na jego drodze z Jezusem? Czym może nas zainspirować jego duchowość na drodze w L’Arche?
Kto szuka – znajduje
Sesja zaczęła się od opowiadania historii życia Karola. Usłyszeliśmy o jego burzliwym poszukiwaniu swojej drogi, poprzez trudne losy rodzinne, stratę rodziców, służbę w armii francuskiej, studia i poszukiwania naukowe, spotkanie i kierownictwo księdza Huwelin, pielgrzymkę do ziemi świętej, zachwyt Nazaretem, wstąpienie trapistów odejście od nich i ostatecznie pustelnicze życie oraz towarzyszenie Tuaregom i tragiczna śmierć na Saharze. Towarzyszyła mu życzliwa przyjaźń pobożnej i inteligentnej kuzynki Marie Bodin. Długa, bogata droga, a ileż w niej zmieściłoby się poszukiwań nas, asystentów? Droga, która niesie nadzieję na odnalezienie swojej. Potrzebujemy takiej nadziei!
Spotkanie z innym – muzułmanie
Zanim jeszcze obudziła się w nim wiara, podczas pobytu w Algierii jako badacz, brat Karol zafascynował się pobożnością muzułmanów. Silna inność islamu i gorliwość jego wyznawców była dla niego pytaniem o jego własną tożsamość duchową. Pytaniem, które było początkiem jego nawrócenia w ramach jego rzymskokatolickiej tradycji. Czyż nie zdumiewające?! Możemy pomóc sobie nawzajem nawracać się do Boga, nawet jeżeli jesteśmy wyznawcami różnych religii poprzez autentyczną postawę i głębokie zaangażowanie. W Federacji L’Arche chcemy zapraszać wyznawców każdej religii i troszczyć się o to, by każdy pogłębiał zakorzenienie w swojej tradycji religijnej i wzrastał w wierności i przyjaźni z Bogiem na swojej drodze. Na zgromadzeniu generalnym Federacji w Belfaście w 2016 r. mieliśmy okazję słuchać relacji Patricka Fontaine, byłego koordynatora międzynarodowego o pracach grupy muzułmańskich asystentów i duchownych nad tym, jak językiem duchowości islamu wyrazić głębię doświadczenia spotkania i komunii z osoba z niepełnosprawnością intelektualną. We wspólnotach francuskich nierzadko i nie tylko tam, mieszkają wyznawcy islamu, także z niepełnosprawnością intelektualną, którzy, będąc w Arce, praktykują swoją wiarę w swojej wspólnocie religijnej. Mieliśmy okazję gościć taką osobę we Wrocławiu i dzięki tej wizycie poznaliśmy Centrum Kultury Islamu na wrocławskich Karłowicach.
Przyjrzyjmy się pięciu przesłaniom Karola de Foucauld dla dzisiejszego świata, jakie wymieniła mała siostra Jezusa. Do czego nas wzywają na naszej duchowej drodze w L’Arche.
Wiara to miłość do Jezusa
Brat Karol odkrył wiarę jako relację zaufania, przyjaźni, przylgnięcia do Boga. Jezus był jego umiłowanym przyjacielem, przebywał z nim na modlitwie i w pracy, słuchał Go, odczytywał Jego pragnienia. Kiedy był młody wiara wydawała mu się nieracjonalna i odrzucał ją, ale dzięki przyjaźni ze swoją inteligentną i pobożną kuzynką i pomocy księdza Huwelin, dał się pociągnąć ku głębszemu poznaniu Boga poprzez łaskę i znalazł Jego samego w sercu.
Jak wiele zawdzięczamy naszym przyjaciołom z niepełnosprawnością w pokonywaniu tej najdłuższej drogi z głowy do serca, albo w wyruszeniu w nią. Są na niej mistrzami. Wiara nie jest dla nich zestawem przekonań, a Bóg nie jest dla nich abstrakcyjnym prawodawcą czy nauczycielem. Ma oblicze Jezusa, jest bliską osobą, ukochanym przyjacielem, dla którego nie ma nieważnych spraw, do którego można modlić się o każdy drobiazg i każdą konkretną pomoc. We wspólnocie uczymy się cieszyć się czyjąś obecnością, a w ten sposób uczymy się radować obecnością Jezusa, uczymy się ufać sobie nawzajem, a przez to ufać Mu. W naszej deklaracji misji L’Arche jest sformułowanie, że wzajemne relacje są źródłem naszej przemiany. Relacja wiary to relacja wzajemna. Jezus oczekuje od nas wzajemności, nie chce byśmy byli tylko wykonawcami jego poleceń, ale chce byśmy podzielali jego pragnienia i odwzajemniali jego miłość. Bóg – Miłość – chce być kochana! Potrzebuje nas!
Charyzmat Nazaretu – życie w bliskości z innymi
Siostra plastycznie wyjaśniała, że mieście dorastania Jezusa ludzie żyli blisko siebie, a rodziny były liczne. To była zwykła fizyczna bliskość. Były codzienne obowiązki, praca, odpoczynek, dzień po dniu. Podobnie jest w naszych wspólnotach. Wspólne życie domowe, to główna scena dramatu. Tutaj wydarzają się najważniejsze sprawy. Wspólna codzienność jest nie do przecenienia. To przestrzeń, gdzie można zauważyć czyjeś napięcie, niepokój, zmartwienie w oczach, błyski radości, poruszenie. Ocieramy się o siebie fizycznie, trzeba dzielić kuchnię i łazienkę, a nawet jeśli każdy z nas ma swój pokój, spędzamy dużo czasu razem: wstając rano i kładąc się spać, siadając przy jednym stole. Konkrety życia, od których trudno uciec, choć czasami w chwilach kryzysu i zmęczenia, tego próbujemy. Nie jest trudno zauważyć, w jakim ktoś jest nastroju, a nasi przyjaciele, potrafią to błyskawicznie rozpoznać, nawet jeśli my nie przyznajemy się do tego. Uczymy się żyć w prawdzie, nie udawać. Uczymy się też być dyskretni, widząc czyjeś poruszenie. Jesteśmy sobie bliscy poprzez zwykłą i niezwykłą fizyczność codzienności, która staje się miejscem przyjęcia naszych łez żalu nawrócenia i szczęścia. Codzienność, która daje nam szansę okazywać sobie miłość. Uczymy się być blisko siebie, ale nie dominować, nie nadużywać wiedzy o naszych słabościach i namiętnościach.
Być bratem
Podobnie jak św. Franciszek, Karol nazwał siebie małym bratem. Żyjąc blisko Tuaregów nie szukał dominacji. Owszem korzystał z europejskiej kultury, dzieląc się jej dobrami, i pracując nad słownikiem języka Tuaregów. Szukał jednak bardziej spotkania, wzajemności, przyjaźni. Chciał by postrzegano go i przyjęto przede wszystkim jak kogoś życzliwego. Okazywał zainteresowanie losem spotykanych ludzi ich rodzinami. Zapamiętywał imiona. Pytał. Jego skarbem były więzi bliskości z nomadami z Sahary, wyrażane pozdrowieniami i pomocą w czasie choroby. Kiedy został zastrzelony w 1916 r., został pochowany przez Tuaregów w grobie obok trzech muzułmanów, a jego rodzina otrzymała od jego saharyjskiego przyjaciela Moussy takie słowa: „On nie umarł tylko dla Was, ale i dla nas. Niech Bóg będzie dla niego miłosierny i ufamy, że spotkamy się z nim w raju”. Muzułmanin chciał dzielić raj z chrześcijaninem, bo był mu bliski!
Podobnie i my chcemy być dla siebie życzliwymi towarzyszami w drodze. Idziemy obok siebie dłużej lub krócej, rok, kilka lat, kilkanaście. Możemy uczyć się od siebie nawzajem i dawać sobie nawzajem wsparcie. Któż jest nauczycielem? Może ten kto ma większe doświadczenie życiowe? Może ten, kto najpokorniejszy? Ten, którego czas nauczył pogody ducha i dystansu do siebie? Asystenci z pewnością nie mają być wychowawcami ani nauczycielami. Nie jesteśmy lepsi, jesteśmy raczej zachęcani by odkrywać swoje słabości i niepełnosprawności. Towarzyszenie – to ważne dla nas słowo, wyrażające delikatną bliskość, równość, uważność. Być bratem dla drugiego, to pozostawić postawę „pomagacza”, to pozwolić na wzajemność, na to, że ten drugi, brat mniejszy będzie potrzebny, że będę od niego w jakiś sposób zależny.
Spotkanie – ewangelizacja bez słów
Karol, podążając za Jezusem, odkrywa znaczenie drogi do Boga przez człowieka. Mówi: „kochając innych, uczymy się kochać Boga jakby za świętym Janem: ”Kto nie miłuje, nie zna Boga” 1J 4,8. Brat Karol odczytuje z jednej strony miłość Boga do niego wyrażaną poprzez życzliwość i przyjaźń Tuaregów, jak również widzi, że Jego Bóg staje się bliższy ludziom innej wiary, nie tyle przez ewangelizację słowem, ale przede wszystkim poprzez jego własną życzliwość, wierność i pomoc. To spotkanie jest przestrzenią przekazu miłości. Czyż nie jest to droga naszych braci z niepełnosprawnością intelektualną, którzy nie studiowali ksiąg, a ewangelizują nas zaufaniem, przebaczeniem i współodczuwaniem? Chcę krzyczeć Ewangelię całym moim życiem – pisze brat Karol. Czyż nie rozpoznajemy w tym naszej Wioli z Wrocławia?
Trudno czasem powiedzieć innym, na czym polega życie w L’Arche i co jest w nim szczególnego. Kiedy jednak zjawiamy się razem z naszymi przyjaciółmi z niepełnosprawnością i opowiadamy razem o naszym życiu we wspólnocie, albo lepiej, zapraszamy kogoś do naszego stołu, wtedy wszystko staje się jasne. Wtedy można dotknąć palcem tej tajemnicy. Kiedy nosimy w sobie życie z Boga, porusza ono życie w drugiej osobie. Dzieje się to mocą Ducha Świętego, nie naszą. Owocem tego poruszenia jest wdzięczność i radość. Kiedy w naszych oczach widać radość, ludzie zapytają: „Skąd twoja nadzieja?” Niech nasze życie prowokuje pytania, jak to robi Kasia, i niech będzie odpowiedzią na pytanie w jej oczach.
Monstrancja serca
Zdumiewające jest, że w pewnym okresie Karol de Foucauld, mimo zakazu sprawowania Eucharystii na pustyni, podejmuje decyzję podążania z Tuaregami, skazując się na brak możliwości komunii eucharystycznej i adoracji Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Pisze: „Dawniej poświęciłbym wszystko, by sprawować Eucharystię, ale myślę, że lepiej jest pojechać”. Mimo że Eucharystia jest sakramentem jego komunii z Jezusem, wybiera obecność Jezusa w drugim człowieku, Tuaregu, od obecności Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Odkrywa dzięki temu, co to znaczy nie tyle sprawować Eucharystię, ale żyć Eucharystią, nosząc Jezusa w swoim sercu innym. Nie rezygnuje z Jezusa na rzecz człowieka, ale wybiera Boga w człowieku. W życiu wspólnoty jesteśmy czasem wystawieni na podobne wybory. Aby towarzyszyć domownikowi z niepełnosprawnością lub asystentowi, musimy rezygnować z modlitwy lub Eucharystii. Nie rezygnujemy jednak z Jezusa. Podążamy za Nim, ukrytym w drugim człowieku i niesiemy Go w swoim sercu drugiemu. Doświadczamy komunii z Jezusem w spotkaniu z drugim człowiekiem.
Zawierzenie pomimo porażek
Brat Karol marzył, by dołączyli do niego bracia i powstała wspólnota, żyjąca regułą, którą napisał. Marzył także, że jego świadectwo sprawi, że ludzie Sahary staną się chrześcijanami. Tymczasem lud Tuaregów został zarabizowany, a on umarł samotnie. Zgromadzenia małych braci i sióstr powstały późno po jego śmierci, w drugiej połowie XX w. W swoich pragnieniach i modlitwie pozostał jednak wierny swemu rozeznaniu, że jest ono wolą Jezusa i Jego pragnieniem. Naszych wspólnot nie jest bardzo dużo i nie są one bardzo liczne. Naszym sukcesem nie jest dobra pozycja w rankingu osób z niepełnosprawnością intelektualna objętych opieką. Bywa natomiast znakiem wierność relacjom z tymi osobami i bywają nasze wzajemne dobre relacje. W naszych indywidualnych zamierzeniach i wspólnotowych planach warto brać przykład z brata Karola. Niełatwy to przykład. Jeśli poprzez modlitwę i szukanie konsensusu podejmujemy decyzję o wartości wspólnych celów, warto przy nich trwać, nawet jeśli efekty nie będą spektakularne i możemy zostać uznani za nieudaczników. Wspólnie rozeznawane drogi rozwoju wspólnoty, domu, mają wartość, nawet jeśli zajmują więcej czasu. Są poszukiwaniem głosu Boga, często poprzez głos ubogich. Może się także wydawać nieraz, że długoterminowa droga zaangażowania jako asystent jest marnowaniem życia. Owszem, może się zdarzyć, że stanie się ona unikaniem odpowiedzialności za własne życie. Jeśli jednak mimo braku spektakularnych osiągnięć, podążamy nią w poczuciu harmonii ze sobą czy pójścia za głosem Jezusa, może stać się drogą owocną, dającą życie innym. Brat Karol zachęca nas do wierności i wytrwałości w budowaniu wspólnot ubogich i pełnych radości.
Oby jak najwięcej członków naszych wspólnot: domowników i asystentów, pracowników biura, członków zarządów, przyjaciół domów i wolontariuszy mogło powtórzyć za Karolem de Foucauld zdanie z kresu jego życia: „Jestem szczęśliwy, bardzo szczęśliwy, mimo że nie szukam już szczęścia od wielu lat”.
E.J.